Zwłaszcza za końcową akcję, gdy na początku wydaje się, że zabójca już jest kaput, a jednak trzeba się z nim rozprawić. Napięcie było naprawdę niezłe. Niestety jedno mi w filmie nie pasowało - to jak ciężko kogokolwiek zabić. Will na początku jest dźgnięty dość poważnie, Hannibal też zostaje dźgnięty i jeszcze dwie kulki są w niego władowane. Obaj zdrowieją i wydaje się, że nie mają żadnych zdrowotnych następstw oprócz blizn. Ale końcowe rany Willa to już przesada. Tym razem dostaje chyba z 3 kulki, a i tak leczy się i nie widać, aby na jego zdrowiu się to odbiło. Tooth fairy dostaje też z 3 kulki, a załatwia go ostatecznie dopiero strzał w głowę. Chociaż idąc logiką filmu to nie jestem przekonany, czy tak naprawdę umarł. Powinni jeszcze pokazać jego ciało w kostnicy i nagle otwierające się jego oczy. Według mnie psuło to sporo z odbioru filmu + Norton to dobry aktor ale tutaj zagrał kiepsko, a to jak udaje mu się zebrać wskazówki i ślady - wygląda to często nie jak dedukcja tylko ciągły ślepy traf.