Dość prawdziwe, jak sądzę, opisanie realiów obyczajowych początku XX stulecia: ciągłe towarzystwo przyzwoitki, narzeczeni wciąż zwracający się do siebie z rewerencją: 'Miss Potter / Mr Warne'. Nic dziwnego, że skradziony pocałunek w kłębach pary z pociągu - ma wydźwięk niemal taki jak najbardziej obsceniczny w wielu "dzisiejszych" filmach.
Najsłabszy punkt filmu, to chyba... sama Renée Zellweger. Nie dość, że - mówiąc oględnie - jest aktorką o... raczej dyskusyjnej urodzie (być może Beatrix Potter też taka była, nie wiem), to jeszcze uparła się, żeby całą rolę wygrać za pomocą dosłownie kilku powtarzalnych grymasów.